Monday 25 May 2015

Społeczno-kulturowa płeć

Niekonwencjonalna konwencja


Ksiądz Alfred Wierzbicki, filozof z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, jest zdania, że konwencja antyprzemocowa może pomóc w uzdrowieniu rodziny. Duchowny podkreśla, że wśród katolików duży lęk budzi pojęcie "płci społeczno-kulturowej".

Ja uważam, że bez tego pojęcia nie poradzimy sobie z opisem rzeczywistości. Bo płeć społeczno-kulturowa to są te role, które są faktycznie spełniane, na ich charakter wpływają zmiany mentalnościowe, i w tym sensie są niezależne od biologii, ale wcale nie muszą jej negować.

Po polsku


Zastanowmy sie czym jest plec spoleczno-kulturowa. To poprostu nasze rozumienie płci i jej roli w społeczeństwie. To pojęcie nie jest czymś co nie ewoluuje, jest stałe i niezmienne. Tak jak w starożytności koboeta była na równi z kozą - własność mężczyzny bez prawa do głosu (oczywiście bardzo uproszczając) a to i tak w NIE WSZYTSKICH regionach świata, ale weźmy tylko nasz obszar kulturowy, to pojęcie to stopniowo ulegało przekształceniu.

U nas przeważa pojęcie kobiety - żony i matki. Po co się martwić? Czemu nie mielibyśmy chronić takiej kobiety?

Wzywam odpowiedzialnych i rzadzących o nie wprowadzanie afery nienawiści, podziału i strachu.
Jeżeli juz poszukujemy wspólnego wroga to niech bedzie nim właśnie rozłam.

Pax











Thursday 7 May 2015

Bóg sam

Bóg sam wystarcza

Sam Bóg, nieogarnona miłość
bez przekonań, uprzedzeń i niechęci
bez manifestów i wieców
bez wyznania, koloru skóry i płci
bez preferencji, upodobań
bez idei i formy

Tylko Miłość
do człowieka

Wednesday 6 May 2015

jawnogrzeszący narzeczeni

 bogami nie jesteśmy



Chętnie sobie o tym przypominamy, kiedy walczymy z aborcją i zapominamy dwa tygodnie później kiedy walczymy z konkubinatem. Są księża, którzy uważąją, że mają prawo ferować ostre wyroki, bo białe jest białe a czarne jest czarne. Owszem, ale tylko w kolorowankach dla dzieci. I jeszcze jak mama ci powie gdzie tą kredką mazać. Prawda jest taka, że między białym i czarnym jest jeszcze 8 milionów odcieni szarości i pewnie nieskończenie więcej dróg jakimi Bóg prowadzi nas do swojego Królestwa. A Bóg w swoim bogactwie nieskończony, rozróżnia jeden szary od innego, on bardzo dobrze wie, że nikt z nas biały nie jest, i nawet najświętszym wiele brakuje do czystości. 
Ci święci mieli natomiast dwie cechy, które pozwoliły na działanie bożej wybielającej łaski - pokorę i miłość. My zapominamy o tym i od razu walimy w prawo i sprawiedliwość, czynimy się sprawiedliwymi bóstwami, dając sobie prawo do oceny moralnej wszystkich ludzi, którzy nie chcą żyć zgodnie z naszym nauczaniem. 

narzeczeni czy jawni grzesznicy 

Jawnogrzesznicy to ci, którzy mieszkają ze sobą bez ślubu. To oczywiście materiał na osobny artykuł, bo sprawa jest poważna.
Dziś chcę tylko poruszyć kwestię narzeczeństw. Narzeczeństw czy już jawnogrzeszników skoro mieszkają ze sobą przed ślubem?

Kwestia nr 1. Kościół uważa, że jest jednomyślny - znam jednak kapłanów, którzy rozgrzeszają takie pary w konfesjonale. Zastanówmy się dlaczego.
Kwestia nr 2. Jedyny problem, jaki Kościół ma ze wspólnym mieszkaniem mężczyzny i kobiety to ich seksualne współżycie, a dokladniej wiele okazji, które do tego bezpośrednio prowadzą. Współżycie bez ślubu zamyka drogę do łaski, a bez sensu sie z tego spowiadać, skoro mieszkając razem i tak wiadomo, że znowu to zrobimy. Bo wspólne mieszkanie to nic innego jak niekończąca się orgietka na kuchennym stole. A nie mieszkając ze sobą, ale widząc się codziennie i pewnie codziennie też… to już okej. Trudno zgrzeszyliście. Ale jesteście w łasce, bo nie mieszkacie ze sobą. 

Wspólne mieszkanie to nie wieczna orgia

Wbrew fantazjom stanu duchownego, wspólne mieszkanie to nie jest wspólna orgia. Wiem z doświadczenia. Jesteśmy narzeczeństwem i mieszkamy razem.
mimo, że znam księży, którzy spowiadają z tego grzechu, zdecydowaliśmy się na nieprzystępowanie do żadnych sakramentów do dnia ślubu. Takie jest oficjalne wskazanie Kościoła i wierzę, że podejmowanie tej drogi jest dla mnie bardziej owocne niż wykrwawianie się w sporach, czy udawanie że nie mieszkając razem nie będziemy uprawiać seksu. Przyjęliśmy tę decyzję dojrzale, traktując ją jak łaskę, ucząc się pokory i na nowo miłości do Chrystusa. Uczestniczę we mszach parę razy w tygodniu, przyjmując tak zwaną komunię duchową, o ktorej mówi Św. Teresa z Avila czy Papież Benedykt XVI. Ofiarujemy naszą obecność, za ludzi, którzy oszukują Kościół i siebie, bo boją się przyznać, że mieszkają wspólnie, boją się odepchnięcia ze strony Kościoła. Uważam, że jest to porażka duszpasterstwa.


Czemu wierzący mieszkają razm bez ślubu

Tu pytanie - skoro jeseś taki wierzący, to czemu się nie wyprowadzicie, i nie będziecie normalnie chodzic do kościoła, ewentualnie czemu się nie pobierzecie w końcu. Nie o take Polske walczyłem. Tak wam wygodnie i orgia na stole kuchennym i o to wam chodzi.

Moja odpoweidź, i myślę, że mogą się pod nią podpisać inni jawnogrzeszący narzeczeni - motywacją do współnego mieszkania była wzajemna pomoc. Nie zarabiamy dziesiątków tysięcy złotego, żeby nas było stać na dwa mieszkania, dwa osobne życia, dwa auta i dwa paliwa i jeszcze, żeby na wesele odłożyć. Czasy, kiedy małżeństwa doglądał troskliwy ojciec bacząc czy aby za dobrą kasę dziecko pójdzie, to się niestety już skończyło. W dodatku, chodziło też o pracę, bo dojeżdżać do niej jest bliżej z mojego mieszkania. To był dla nas trudny wybór, ale uznaliśmy, że kochamy się bardzo, a miłośc to też chęć wzajemnego wsparcia. Nie widzimy sprzeczności w tym rozumowaniu.

No dobra - zapytacie, to czemu sie teraz nie pobierzecie, poczabujecie ślubu na milion ludzi z ubitym świniem i spa dla wszystkich gości?

Nie, nie na to odkładamy. Nie chcemy wynając pałacowej sali, ale hangar, znajomy zespół zaśpiewa za pół ceny, a zaprzyjaźniony fotograf zrobi nam zdjęcia za darmo. Ale koszty wciąż są, jak na nasze możliwości, wysokie. 20 tysęcy złotych jest trudno odłożyć (kto zarabia w Polsce ten wie). Nie chemy wziąć małego ślubu w Kościele tylko dla świadków rodziców i nas. Uważamy, że wtedy zrobilibyśmy to pod przymusem - pod presją sopołeczną i kościelną, tylko po to, żebyśmy już w świetle kościelnego prawa, mogli legalnie te orgietki na tym stole. Czy to wtedy nie byłaby hipokryzja? Pomijając fakt, że wtedy, wg prawa kościelnego ślub byłby nieważny - ponieważ byłby zawarty pod presją.

My chcemy naszą radością podzielić się z innymi, z naszymi bliskimi, których chcemy podjąć i ugościć w radosnej atmosferze tego najważniejszego dla nas dnia. Nie chemy na szybko i po cichu.

A wspólne mieszkanie? Te ciągłe grzechy?
No, to tak nie wygląda. Uczymy się siebie, uczymy się szacunku, okazujemy sobie na wzajem miłość, pracujemy razem, poszerzamy swoje horyzonty, pomogamy sobie w obowiązkach, rozmawiamy ze sobą. To nie jest tak, że zawsze jest tak bardzo pięknie. Popełniamy błędy i czasami wybuchamy gniewem, czasami wątpimy, ale to tylko chwilowe zmagania, z jakimi mierzy się każdy człowiek. Oczywiście, że cudownie byłoby mieć wsparcie Kościoła. Czujemy, że jesteśmy traktowani instytucjonalnie - ci co ze sobą nie mieszkają na prawo, a ci co mieszkają na lewo. Bóg zna nas wszystkich lepiej niż my sami, wydaje mi się, że ambicją księdza, który próbuje naśladowac swojego Pana, powinno być właśnie wniknięcie w każdą pojedynczą sytuację. Podjęcie próby poznania swoich wiernych, zrozumienia ich sytuacji.

Rozgrzeszenie dla mieszkajacych razem narzeczonych

Osobiście uważam, że dobrym pomysłem byłoby rozgrzeszanie mieszkających razem narzeczeństw - ustanowuione oficjalnie przez Kościół. Mówię o narzeczeństwach, które rzeczywiście planują się pobrać w katolickim rycie. Mogliby dostać jakieś papiery od proboszcza, bo to w instytucji Kościoła w modzie – co w duszy to na papierze, i na podstawie tego mogliby znaleźć swoje miejsce w Kościele, nie będąc od niego odpychani. A i wizerunek Kościoła by na tym pewnie skorzystał, przestałby wyglądać na tego, który nic tylko potępia. Znam wiele par, które odeszły od Kościoła, bo własnie spotkały się z niezrozumieniem. Ci którzy zostali, rzadko się przynają to wspólnego mieszkania – ot przeczekamy do ślubu i potem już będzie z górki. 
Życzę Kościołowi jak najlpeiej, życzę postawy otwartości i odwagi, zwłaszcza w trych trudnych dla Kościoła czasach. Ale jedyną drogą dla Kościoła jest otwartość i miłość nie tylko dla wiernych, ale zwłaszcza dla tych, którzy się od Kościoła odsuwają.

pax








Tuesday 5 May 2015

Ks. Lemański a pogrzeb prof. Bartoszewskiego

Czy Lemański mógł koncelebrować pogrzeb?

Cała ta sprawa jawi mi się dwójnasób. Po pierwsze - To nie jest tak, że ot każdy sobie może przyjść i koncelebrować mszę. Biskupi musieli zostać powiadomieni. Gdyby to było tak bardzo uwłaczające czyjejś godności, to z pewnością zabroniono by mu tego przed mszą.

Druga sprawa to samo prawo kościelene, a ono, jak każde inne prawo zależy od interpretacji.

Komunikat Kurii Metropolitalnej Warszawskiej i Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej z dnia 4 maja 2015:

Bezpośrednio przed uroczystością władze kościelne zostały poinformowane o tym, że ks. Wojciech Lemański zamierza włączyć się do koncelebry Mszy św. pogrzebowej prof. Władysława Bartoszewskiego. Ze względu na efekt zawieszający rekursu w sprawie suspensy ksiądz Wojciech Lemański nie jest pozbawiony możliwości odprawiania Mszy świętej. Należy jednak podkreślić, że od decyzji jego sumienia zależało, czy stosowną rzeczą będzie włączenie się do liturgii pogrzebowej prof. Władysława Bartoszewskiego. Ze względu na charakter uroczystości nie podejmowano dalszych kroków wobec obecności księdza Wojciecha Lemańskiego w trakcie uroczystości pogrzebowych.
Ks. Przemysław Śliwiński Rzecznik Prasowy Archidiecezji Warszawskiej; Mateusz Dzieduszycki Rzecznik Prasowy Diecezji Warszawsko-Praskiej



Komunikat Kurii Metropolitalnej Warszawskiej i Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej z dnia 20 stycznia 2015:

Kuria Biskupia Warszawsko-Praska informuje, że Kongregacja do spraw Duchowieństwa, działając w imieniu i autorytetem Papieża, dekretem nr 20144320 z dnia 23 grudnia 2014 r., potwierdziła decyzję Arcybiskupa Henryka Hosera SAC, Biskupa Warszawsko-Praskiego, o nałożeniu na Księdza Wojciecha Lemańskiego kary suspensy (Dekret 1881/BD/2014 z dnia 22 sierpnia 2014 r.), odrzucając tym samym wniesiony rekurs.
Stolica Apostolska, po dokładnym zbadaniu wszystkich faktów, uznała zasadność i prawomocność dekretu Biskupa Diecezjalnego.
Wobec powyższego, Ksiądz Wojciech Lemański, stosownie do nałożonego zakazu, nie może wykonywać żadnych aktów wynikających z władzy święceń oraz nosić stroju duchownego.
Przypominamy jednocześnie, że kara suspensy ma charakter naprawczy. Zwolnienie z niej zależy od dalszej postawy ukaranego.
Osobę Księdza Wojciecha Lemańskiego polecamy modlitwom.
Rzecznik prasowy
Mateusz Dzieduszycki

Skandalem na skalę watykanską trudno jest to wydarzenie nazywać. Lemański nie zjawił się przecież na mszy samozwańczo, nie wparował w szacie liturgicznej jak batman, by siać zgorszenie.


Lemański żegnał wspanialego człowieka


Ksiądz Lemański chciał pożegnać wspaniałego Człowieka, który podzielał jego światopogląd, choć może inaczej ubierał to w słowa. Obydwoje wyznawali te same ideały, i obierali sobie podobne autorytety.

Kościół otwarty i ekumeniczny


Dla Profesora Bartoszewskiego kościół otwary i ekumeniczny jest prawdziwym Kościołem. Zrozumienie, wybaczenie i dialog, tak po krótce można opisać Kościół z wizji Profesora. Ks. Lemański swoim postępowaniem stara sie wcielić w życie właśnie te przymioty - uczestniczy we mszach świętych w Jedwabnem, pomaga ludziom, jest gotowy do podejmowania trudnego dialogu także z kurią.

To piękne, że pożegnał Profesora - tak jak umiał najlepiej, podpisując się jednocześnie całym sobą pod przesłaniem Pana Bartoszewskiego.


Kościół Prof. Bartoszewskiego


Oto co Porfesor Bartoszewski  powiedział w lutym tego roku, udzielając swojego ostatniego wywiadu:

Mój Kościół to jest ten, jaki wpojono mi w czasach młodości - otwarty, ekumeniczny. To Kościół ks. Ziei, którego poznałem 30 lat przed jego wstąpieniem do KOR-u. Spowiadałem się u niego załamany po wyjściu z Auschwitz w 1942 r., a on mi powiedział: "Przestań się nad sobą użalać. Widziałeś, co się dzieje w getcie? Zrób coś, by pomóc Żydom".

Mój Kościół to Kościół abp. Życińskiego, Józefa Tischnera, Adama Bonieckiego, Ludwika Wiśniewskiego. Jak się spotkało takich ludzi, trudno stracić wiarę w mój Kościół.

W rozmowie z Aleksandrą Klich i Jarosławem Kurskim, "Gazeta Wyborcza", 28 lutego 2015 (ostatni wywiad z Władysławem Bartoszewskim)
W taki kościół, to nawet ja nie tracę wiary.

Odpoczywaj w pokoju Panie Profesorze.


pax

Nie-Odpowiedzialność rządzących




Nie ma znaczenia kto rządzi (w Polsce)


Mam nadzieję, że to nie brzmi jak herezja. Oczywiście, że fajniej jest, kiedy nie ma represji, kiedy mamy wolny kraj, kiedy nie trzeba się kitrać po piwnicach żeby się pomodlić, a pomarańcze leżą w biedronkach przez okrągły rok. Jest super. Ale dla kondycji naszej kulturowości, pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie - to kto rządzi nie ma znaczenia.

Przez lata cimiężęń, niewoli, deptania godności i wszystkich najgorszych rzeczy – ani nie upadł nasz duch, ani nasze tradycje, ani nasza polskość. Mimo że walczono z tym otwarcie. Mimo, że religia była zabraniana, mimo, że język polski nie był nauczany w szkołach.

Czy Unia Europejska zabija polskość?

Nowe czasy, nowy wróg, bo polski sztandar powiewa tylko na wojnie, teraz jest zła Unia. Nie będę się tu zagłębiać w realne korzyści i niekorzyści wypływające z faktu, że tak się potoczyły nasze losy w Europie. W tym miejscu chce się odwołać tylko do jednego argumentu - Unia zabija polskość, wynaturza naszą kulturę... nosz mać. To lepiej za komuny było, jak wszystko przeciw tej kulturze szło, a Polacy potrafili się zbierać na teatr telewizji, czytać zakazane książki, i modlić się w prywatnych domach.

Wiecie, co tworzy tradycje? LUDZIE. Jak słyszę, że Unia Europejska chce zniszczyć polskość, tradycyje i kulture ludowo przez wieki wypracowano, myślę – puknijta się w głowe. Właśnie teraz jest czas kiedy z całą mocą te tradycje możemy krzewić, przypominać sobie, ubogacać! Zachęcajmy się nawzajem, wspierajmy, a nie potępiajmy.

Tworzymy tradycję wojny

Przestańmy wytracać energię na jałowe spory, budując tym samym nowy zwyczaj - zwyczaj wojny i pogardy. Sami zróbmy to, co zrzucamy na barki tak zwanych "ludzi u władzy". To że zakreśliłeś krateczkę, nie znaczy, że rząd da Ci w nagrodę wyższą rente.
Zobaczcie jaka w nas siła. Jeśli coś nam się nie podoba, na coś się nie zgadzamy - zrezygnujmy z tego.
Czemu sądzimy, że wszystko dostaniemy od Państwa?
Nie podoba się, że w Wigilię leci na tefałenach splasz do wody? TO WYŁĄCZ TELEWIZOR!

Władzy chodzi o kasę, więc nie kupujmy 


To są czasy, kiedy mamy nieprawdopodobną przewagę nad władzą (którą stanowią także media). Uważasz że to do niczego? Nie oglądaj! Zobaczcie, mamy neta, można się skrzyknąć na niespotykaną dotąd skalę. Wyobraźcie sobie co by było, gdyby przez tydzień nikt w Polsce nie oglądał wiadomości? Żadnych! Wtedy zaczęli by was słuchać.
Wiecie czemu? Bo zarabiają na nas. Na tym, że wlączysz. Nie obchodzi ich czy oglądasz, leci. Tv leci, kasa leci, kultura w dół leci.

My tworzymy tradycje. Nasze zwyczaje, to co mówimy dzieciom. To co pokazujemy innym. Chcemy tradycji? Nie bójmy się, że nam ja ktoś zabierze, ale kultywujmy ją. Każdy to musi zrobić oczywiście swoją pracą i to jest najtrudniejsze.

pax